niedziela, 6 lipca 2014

Day 7 - Brodnica, plaża i wieczorne ognisko


Noc była ciemna i pochmurna, natomiast dzień już słoneczny. Nie wiadomo, czy to dlatego pojechaliśmy do Brodnicy, czy z innego powodu. Dość, że pojechaliśmy. 

Gdy wysiedliśmy już z autokarów podzieliliśmy się na grupy. Tak zaczęły się podchody. Naszym celem było odnalezienie miejsca, w którym ukryty był skarb. Lokalizacja to nie kłopot, gorzej z ustaleniem co było tym miejscem. Aby ułożyć nazwę, trzeba było wykonać zadania, za które dostawaliśmy litery, układające się stopniowo w to słowo. Musieliśmy m.in. stojąc na serwecie (całą drużyną) nie schodząc z niej obrócić na drugą stronę (męczarnia/:), jak kto woli), lub przez minutę (mocno się przy tym  upokarzając :)) tańczyć dokoła łabędzi
(apel do rodziców: prosimy o spokój, były metalowe i nas nie dziobały!). Dotarliśmy do celu! Otrzymaliśmy pióra! Po tych wyczerpujących wyczynach poszliśmy z uśmiechem na twarzach na lody albo shake’a. Dojadając/pijając przysmaki udaliśmy się do kościoła, a dla niektórych bardziej pod kościół. Po mszy - wycieczka do Kauflandu. ,,Zakupki” nie mieściły się czasem nawet w dwóch torbach, w innych przypadkach nie trzeba było nawet połowy. Następnie autokarem (a jakże!) powróciliśmy do Bachotka.

Obiad, plażowanie, totemy (to jest coś! Nasze ozdabialiśmy przeróżnie, jako sowy, jastrzębie, koty, stworki, ludziki, cokolwiek!), kolacja. 

Po kolacji ognisko, przy którym śpiewaliśmy piosenki, w tym o chrapaniu i śmierdzącej toalecie, walczyliśmy wielkimi patyczkami do uszu, piekliśmy węgorze z ciasta i ogólne było super. Potem do mycia i do łóżek. Dobranoc.
,,Dużo ludzi” i inni  


















































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz