czwartek, 3 lipca 2014

Dzień 4 - Indianskie ozdoby, ubiory i jeziorne stwory

Today był świetny wręcz dzień (jak zresztą zwykle :)). 

Rano wstaliśmy pełni werwy chociaż niektórzy lekko zaspani i  z chęcią ruszyliśmy na poranną rozgrzewkę. 

Po ćwiczeniach napełnieni bolesnym niedoborem kilku kanapek ruszyliśmy na śniadanie.  Śniadanie było super, nawiasem mówiąc pasztet z miśka pyszny. Koniec posiłku. Nastąpiła udawana prezentacja, a tak naprawdę świętowanie urodzin Zosi T. w sali konferencyjnej.







Posileni ptasim mleczkiem ruszyliśmy
studiować w praktyce wyrób indiańskiej biżuterii. Każdy robił coś innego: jedni koraliki okrągłe, inni kwadratowe, a kolejni jeszcze inne zawieszki. Inne grupy miały angielski, potem się wymieniliśmy. 























Obiad przyszedł do nas niespodziewanie (niektórzy poza naszym pueblo jeszcze śpią). Powitały nas na nim smakowite mamucie pulpety i pataty. Czas na siestę i co za tym idzie leżenie do góry brzuchem. Każdy (no, prawie każdy :)) Indianin był spragniony pływackich wyczynów, tak więc po zakończeniu siesty wszyscy udaliśmy się nad jezioro. W wodzie czy na lądzie – zabawa jest przednia. W przypadku lądowników – oglądanie pływaków lub plecenie bransoletek. W przypadku pływaków – oglądanie lądowników lub bitwa chlapana (ewentualnie można było ze starego podkoszulka taty/mamy/sąsiada/ojca-szwagra-psa-sąsiada-córki babci/lub kto był skłonny oddać Ci swoją koszulkę za free zrobić ekskluzywny T-shirt w stylu indiańskim).









Kolacja podlega cenzurze – była za smaczna :). Po ocenzurowanej kolacji mogliśmy ,,robić co nam się żywnie podoba’’ (oczywiście w ramach zdrowego rozsądku) lub pływać na kajakach i rowerach wodnych lub grać w nogę lub między innymi pisać tego bloga. Zapewne po tych niezwykle niezwykłych czynnościach pójdziemy (już jak zwykle) do łóżek.

,,Wiele osób :)’’ i Inni


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz